Dzieciństwo i młodość
Janusz Korczak (Henryk Goldszmit) urodził się w 1878 lub 1879 roku w Warszawie. Dokładnej daty nie znamy. Ojciec Korczaka, Józef Goldszmit – ceniony warszawski adwokat – nie zadbał o szybkie sporządzenie synowi metryki. Nie angażował się także zbytnio w życie rodzinne. Jego małżeństwo z Cecylią z domu Gębicką nie należało do udanych.
Wysokie dochody z kancelarii, odpowiednie powiązania rodzinne pozwalały rodzicom Korczaka znaleźć się zrazu wśród zamożnych i cenionych rodzin żydowskich. Rodzina Goldszmitów kilkakrotnie zmieniała miejsce zamieszkania. Wygoda, dostatek, domowa służba: bona, niania i kucharka zajmujące się dziećmi – w takich warunkach wychowywał się we wczesnym dzieciństwie Henryk Goldszmit. Nie budziło to jednak jego zachwytu. Po latach będzie wspominał chłód, smutek i samotność domu rodzinnego. Mały Henryk nie miał bliskich kontaktów ani z matką, ani z ojcem, ani z siostrą. Nie było to normą w tamtych czasach. Na dodatek, każdy z rodziny Goldszmitów zajęty był sobą i swoimi problemami. Ojciec zimny, wyniosły, ale też elegancki i dowcipny, często nieobecny w domu; nieszczęśliwa matka i wycofująca się siostra. Klimat domu rodzinnego wbije się wyraźnie w pamięć Korczaka i zaważy na jego dalszej biografii.
Siedmioletni Henryk nie rozpoczynał nauki, tak jak większość dzieci w tamtych czasach, od nauczania domowego. Trafił do prywatnej szkoły przygotowującej do gimnazjum, w której panowała żelazna dyscyplina i rózga. We wspomnieniach Korczaka szkoła ta stanie się symbolem strachu i przemocy, samotności i bezradności ucznia wobec dominacji nauczyciela. Już na tym najwcześniejszym etapie kształcenia Korczak zobaczy niesprawiedliwość i napięcia, jakie występują między dorosłymi i dziećmi.
Pozna także doświadczenia sieroctwa i biedy. Coraz bardziej traci kontakt z ojcem chorym psychicznie. Rodzina podupada finansowo. Młody Korczak zmuszony jest wziąć na siebie ciężar utrzymania matki i siostry. Jako uczeń męskiego Gimnazjum Praskiego dwoi się i troi, aby dorobić korepetycjami i pisaniem do gazet. Zdobywa pierwsze szlify nauczycielskie. Wchodzi coraz bardziej w świat społeczny zarówno biedniejszych, jak i bogatszych rodzin ówczesnej Warszawy. Styka się z biedą i bogactwem.
Jego pasją staje się literatura. Zaczytuje się w Józefie Ignacym Kraszewskim, Henryku Sienkiewiczu, pociąga go także literatura młodopolska. W 1896 roku debiutuje na łamach tygodnika satyrycznego humoreską na temat wychowania dzieci pt. Węzeł gordyjski. Podpisuje się pseudonimem Hen. Zyskuje zainteresowanie redakcji i czytelników. Dwa lata później zdaje maturę i rozpoczyna studia na wydziale lekarskim Cesarskiego Uniwersytetu Warszawskiego. Pokonuje bariery numerus clausus związane ze swoim żydowskim i polskim rodowodem. Po latach Korczak połączy te wszystkie wątki narodowościowe i powie o sobie: „jestem polskim Żydem urodzonym pod zaborem rosyjskim”. W 1900 roku swój tekst Dzieci i wychowanie podpisuje pseudonimem Janusz Korczak. Podpisuje nim dalsze prace i pod takim pseudonimem przechodzi do historii.
Janusz Korczak – pedagog i wychowawca
Pedagogiczne dziedzictwo Janusza Korczaka jest ciągle aktualne, żywe i inspirujące. Łączy ono ogólną reflekję nad człowiekiem i wychowaniem oraz uwagi o praktyce wychowania. Tym, co decyduje o ponadczasowej wartości tej pedagogiki są marzenia o świecie przyjaznym dziecku. O czasach i ludziach, którzy urzeczywistnią – jak pisał Stary Doktor – prawo dziecka do szacunku, życia w pokoju i w radości.
Prawa dziecka
Do najbardziej znanych, sformułowanych przez Korczaka i obecnych w całej jego praktyce wychowawczej praw dziecka, należą: „prawo do szacunku” oraz „prawo by było, czym jest”. Podkreślają one podmiotowość i autonomię dziecka, oddalają lekceważenie, nieufność czy niechęć wobec dziecka. Mówią o potrzebie porozumienia i współpracy z dzieckiem, o akceptowaniu trudu jego rozwoju, wiedzy i niewiedzy, języka, twórczości, sukcesów i porażek. Zwracają uwagę na potrzebę zrozumienia i czułości dla dziecięcego bólu i krzywdy. Mają – wreszcie – wprowadzić najmłodszych, na równych zasadach z dorosłymi, w życie społeczne, zlikwidować bariery hamujących rozwój, umożliwić dostęp do edukacji i kultury.
Dziecko jest pełnym człowiekiem
Codzienna praktyka życiowa dowodzi – powiada J. Korczak – iż na dziecko patrzy się zwykle w kategoriach „jutra”, w wymiarze przyszłych jego osiągnięć, sukcesów, wartości. Jest to kardynalny błąd, o daleko idących konsekwencjach. Taka postawa prowadzi do redukcji dziecka, tak w płaszczyźnie osobowej, jak i społecznej. Z tego powodu Stary Doktor z troską i nieco z przekorą apelował, aby nie oddawać dziecka „w niewolę jutra”. „Jutro” jest wrogiem dziecka.
Partnerski i odpowiedzialny stosunek wobec dziecka oznacza postrzeganie go w wymiarze „dziś”, czyli takim, jakim ono jest w aktualnej fazie rozwoju psychofizycznego. Tylko w ten sposób można dostrzec pełnię małego człowieka. Ale do tego konieczna jest zmiana perspektywy. Miarą i normą stosunku wobec dziecka nie może być wiedza o człowieku dorosłym, lecz wiedza o dziecku właśnie, jego rozwoju, potrzebach, możliwościach. Stąd konsekwentny wniosek i postulat Korczaka: nie ma miłości wychowawczej, mądrej, głębokiej i trwałej bez dążenia do możliwie najpełniejszego poznania dziecka.
Miłość pedagogiczna
Miłość pedagogiczna (wychowawcza) u Janusza Korczaka, przedstawiona najpełniej w słynnym na cały świat eseju Jak kochać dziecko (1919), jest czymś więcej, aniżeli uczuciem, tanim sentymentem czy odległą, abstrakcyjną dyrektywą. To naczelna i powszechna zasada wychowawcza, od której zależy wolność dziecka i jego prawo do nieskrępowanego rozwoju. Powinna obowiązywać wszystkich uczestników wychowania i opieki, zwłaszcza: wychowawcę, nauczyciela, rodzica, także szkołę, dom dziecka, internat. Miłość wychowawcza jest wyraźnie skrystalizowaną postawą aksjologiczną oraz opartym na niej pragmatycznym działaniem pedagogicznym. Więcej – to służba społeczna, a nawet „walka o dziecko”. To krytycyzm i niezgoda wobec krzywdy i fałszu, w jakim znalazło się dziecko, a jednocześnie jest to budowanie i przeżywanie nowych relacji z dzieckiem: spotkania, dialogu, zaufania. To obowiązek wnikliwego, społeczno–wychowawczego diagnozowania dziecka i jego świata, oraz – przede wszystkim – poznawania siebie samego w roli pedagoga, wychowawcy lub rodzica. Miłość pedagogiczna ma być realna: moja, a nie czyjaś, rozwijana tu i teraz, a nie kiedyś, w jakimś późniejszym terminie, przy jakiejś okazji. I tu jest miejsce, podkreśla Korczak, na „intuicję macierzyńskiego serca”.
Wychowawca wychowawców
Janusz Korczak niezmiennie podkreślał, iż miłość pedagogiczna jest niezbywalnym elementem postawy zawodowej wychowawcy czy nauczyciela. To przede wszystkim „wartość zadana”, do której się dochodzi i którą można rozwijać poprzez codzienne rozwiązywanie tysięcy wielkich i małych dziecięcych problemów. W ciągłej, życzliwej i pomocnej asystencji powstaje sytuacja „pomiędzy”, pomiędzy wychowawcą a dzieckiem, czyli porozumienie, dialog – to, co najważniejsze w wychowaniu.
Wychowawca autentyczny – a nie jak kpiąco mówił Korczak: „dozorca ścian i mebli, ciszy podwórka, czystości uszów i podłogi” – to osoba odznaczająca się wysokim poziomem samowiedzy. Stary Doktor radził wychowawcom: „Poznaj siebie, zanim zechcesz dzieci poznać. Zdaj sobie sprawę z tego, do czego sam jesteś zdolny, zanim dzieciom poczniesz wykreślać zakres ich praw i obowiązków”. Jest duża szansa, że taki wychowawca będzie – przywołując kolejną fundamentalną myśl Korczaka – „wyzwalał”, „wznosił”, „kształtował”, „uczył”, „pytał”, zamiast: „wtłaczał, „ciągnął”, „ugniatał”, „dyktował”, „żądał”.
Źródło: http://2012korczak.pl